CIA - Karczma Pod Gupim Smokiem - Wampiry a sprawa polska cz. I
SS-NG #32 Czerwiec 2005
83






REDAKCJA
    Witam wszystkich w dziale, który ostatnio zszedł w czeluść piekielną i nie dawał znaków życia. Temat rozważań w tym miesiącu jak najbardziej pasuje do powrotów z zaświatów. Dzięki Vercinowi możecie przeczytać pierwszą część bardzo ciekawego artykułu dotyczącego wampirów. Jednak nie w wydaniu, jakie znamy z kin czy gier komputerowych, ale bardziej swojskim, naszym rodzimym. Tytuł mówi sam za siebie, a więc zapraszam do lektury!
Niektórzy autorzy mają to szczęście zaistnieć w świadomości mas dzięki postaciom, jakie stworzyli w swoich dziełach. Doskonałym przykładem tego jest Bram Stoker autor DRAKULI. Dzięki niemu w kulturze masowej funkcjonują upadłe demony nocy, które utraciły duszę, aby zyskać nieśmiertelność. Jednak, aby trwać w nieskończoność muszą, żywić się krwią, ludzką krwią, a najlepiej sokami młodych dziewic (nie wiadomo, dlaczego, ale zawsze jak dzieje się coś ponadnaturalnego, to musza w to być wmieszane młode dziewice). Od czasów Stokera (czyli ponad 100 lat) wampiry straszą nas w książkach, kinie oraz naturalnie w grach komputerowych (chociażby serie: LEGACY OF KAIN, czy ostatnio znowu odświeżona VAMPIRE THE MASQUERADE). Jeżeli ktoś by się uparł znalazłby pewnie teatrzyk pantominy poświęcony wampirom.



Jednak jak się okazuje są one częścią naszego życia o wiele, wiele dłużej. Na pewno już od czasów średniowiecza. Świadczy o tym chociażby pochodzenie słowa wampir, od staropolskiego wąpierz. W słowiańskiej demonologii były to stworzenia, które za życia były normalnymi ludźmi, a po śmierci nie zaznały ukojenia. Dlatego w ciągu dnia przebywały w lochach i grobie, a wychodziły jedynie nocą, gdyż światło dnia było dla niech zabójcze. Żywiły się krwią śmiertelnych. Polacy wyróżniali jeszcze strzygi, czyli stworzenia latające w nocy pod postacią sowy, wysysające soki i wyjadające wnętrzności.
Wiara w wampiry stała się zakorzeniona w świadomości naszych przodków. Była również bardzo bogata. Wyróżniano przynajmniej kilkanaście sposobów na stanie się wampirem. Na przykład dzieci stawały się upiorem, gdy urodziły się w owodni, lub zginęły bez chrztu, kiedy siódme dziecko urodziło się tej samej płci lub też, gdy na ciężarną kobietę spojrzał wampir. Dorośli zostawali przeklęci wampiryzmem, gdy dopuszczali się krzywoprzysięstwa dla pieniędzy lub popełniali niecne czyny w szczególności z kobietami, które miały do czynienia z szatanem i czarami. Czasami ktoś mógł mieć po prostu pecha. Szczególnie, kiedy na jego martwe ciało skoczył kot lub mężczyzna, albo przynajmniej jakiś facet rzucił na niego swój cień (tak, wtedy też stawał się wampirem). Czasami bywało tak, że działało przeznaczenie i ktoś miał zapisane, że musi zostać wampirem i nic ani nikt nie mógł tego zmienić. Jak widać ludzie, którzy wierzyli w wampiry, byli dosyć konkretni i precyzyjni.



Jednak nie zawsze było wiadomo, kiedy kot ma ochotę poprzeskakiwać nad nieboszczykami. Wiec statystycznie połowa wioski była zagrożona wampiryzmem. Dlatego trzeba było umieć rozpoznawać, kto po śmierci lunatykuje w stronę córki sołtysa, a kto nie.
Ułatwieniem było to, iż wampiry miały obyczaj, aby na początku atakować członków własnej (byłej) rodziny. Więc trzeba było szukać wśród pochowanych wujków i cioć osoby pokrzywdzonej. W zasadzie kończyło się to na otwieraniu wszystkich rodzinnych grobowców, poczynając od najbardziej podejrzanych (więc prawdopodobnie pierwsze na celowniku były teściowe). Kiedy już odkopano jakiś grób, nie było już problemu z interpretacją znaleziska. Jeżeli ciało było w znacznym stadium rozkładu (najlepiej, jeżeli zostały białe kości), to wszystko grało i zostawiano zmarłego w spokoju. Jednak, jeśli było dobrze zachowane, wyglądało na dobrze odżywione lub nawet napęczniałe stawało się to bardzo podejrzane. Jeżeli wdawały przy tym jakieś dziwne odgłosy mlaskania i gulgotania to nabierano pewności. A jak wbijano w ciało jakiś ostry przedmiotu i wyciekała z uszu, nosa i ust krew, wtedy nie było wątpliwości.
Jak już znaleziono wampira, trzeba było jakoś humanitarnie wyperswadować mu skłonności do wgryzania się w pulsujące tętnice szyjne. Oczywiście Polak potrafi i dzięki temu mamy szereg sposobów na radzenie sobie z niechcianymi demonami nocy. Co prawda odbiegają one od naszych typowych wyobrażeń, ale ludzie w tamtych czasach nie mieli o tym świadomości, a jeśli nawet to niewiele to ich obchodziło, bo to oni (a nie my) musieli się zmagać z żądnymi krwi ich córek bestiami.



Bardzo często wystarczyło odwrócić ciało wampira na brzuch, zatkać nos i usta kamieniem lub gliną albo przywalić zwłoki głazem. Jeżeli to nie pomagało wchodziły w grę brutalniejsze środki jak kołki w okolicach korpusu i głowy, odcinanie kończyn, a w ostateczności nawet głowy (ulubionym narzędziem do tak precyzyjnej roboty był najbardziej chyba uniwersalny przyrząd świata – szpadel), członki później powinno się odsunąć, albo zupełnie zmienić położenie względem tułowia, aby się nie zrosły. Ostatecznym zabiegiem anty-wampirycznym (jeśli upiór nawet bez głowy był wciąż uciążliwy) było spalenie go w całości, bądź części.
Należy pamiętać, że mit o wampirach nie był domeną Lordów Drakuli siedzących w swoich ponurych zamczyskach i gnębiących poddanych w Transylwaniach (zresztą trudno sobie wyobrazić van Helsinga biegającego ze szpadlem). Tylko prostych ludzi, którzy szybciej uznają za demona swoją niedawno zmarła teściową, niż pana z odległej posiadłości. Dlatego historia zna wiele mrożących krew w żyłach opowieści z prowincji o śmierci, strachu, krwi i obowiązkowych zębach.
Jednak o tym w następnej dobranocce dzieci. Do zobaczenia za miesiąc…UHAHAHA


Marek "Vercin" Górski
CIA - Karczma Pod Gupim Smokiem - Wampiry a sprawa polska cz. I
SS-NG #32 Czerwiec 2005
83