Recenzja - Tom Clancy`s Splinter Cell: Chaos Theory
SS-NG #32 Czerwiec 2005
70






Grzegorz "Gregorious" Kozak
PRODUCENT: UbiSoft  WYDAWCA: Cenega Polska  GATUNEK: Skradanka TPP  PLATFORMA: PC  CENA: 99,90 zł WWW
    Czym jest teoria chaosu? Wyczerpująca odpowiedź na to pytanie zajęłaby wiele miejsca i wątpię, że ktoś dotrwałby do końca wywodu. Na użytek tej recenzji, obiorę ją z równań różniczkowych nieliniowych, wykładników Lagunowa czy innych matematycznych kosmosów i ujmę ją w trzech słowach – świat jest nieprzewidywalny. Nawet niewielka zmiana warunków początkowych pewnego procesu może doprowadzić do nieoczekiwanych wyników. Co to ma wspólnego z najnowszą częścią SPRINTER CELL’a?
Prócz podtytułu, autorzy przez cały czas trwania gry, starają się pokazać, że chaos rządzi światem. Wydaje mi się jednak, że jest to pewne nadużycie i szumne nazwanie zwykłego ciągu przyczynowo-skutkowego Jednak zacznijmy od początku. Sam Fisher musi znów ratować świat? Odpowiedź jest jak najbardziej twierdząca, bo w innym przypadku nie powstałaby trzecia już część jego przygód. Jest rok 2007 i groźny wirus szaleje w sieciach komputerowych całego świata. Krach na azjatyckich giełdach czy pozbawienie Nowego Jorku prądu, to jego najskromniejsze osiągnięcia. Poważniejszym jest przejęcie kontroli nad wyrzutniami rakiet balistycznych – zapanował ogólnoświatowy chaos, świat stoi na krawędzi i niewielki kroczek dzieli ludzkość od wojny totalnej. Chleb powszedni w robocie Sama, jego terminarz po brzegi wypełniają podobne wpisy, a teraz czeka go zabawa w program antywirusowy. We wszystko zamieszane są Chiny, Korea Północna i Japonia (oraz, jak zawsze USA). Fisher został po raz kolejny wezwany i jest już w drodze na USS Clarance E. Walsh – najnowocześniejszy statek szpiegowski we flocie Stanów Zjednoczonych. Choć głównymi stronami konfliktu przedstawionego w CHAOS THEORY są kraje azjatyckie, pierwszym przeciwnikiem będzie Głos Ludu – peruwiańska grupa separatystyczna..



Przed rozpoczęciem każdej misji odbędziemy odprawę, podczas której znani z poprzednich części Irving Lambert czy Anna Grimsdottir przedstawią dokładne cele i ogólną sytuacje. Następnie wybierzemy uzbrojenie i możemy zabierać się za ratowanie świata. Pierwsze zadanie polegać będzie na odbiciu Bruce’a Morgenholta, amerykańskiego inżyniera, który dysponuje wiedzą na temat bardzo niebezpiecznego algorytmu komputerowego, który wykorzystany w odpowiedni, a raczej nieodpowiedni, sposób może postawić świat do góry nogami. Przy okazji pozbędziemy się przywódcy Głosu Ludu – Hugo Lacerdy. Pod przykryciem nocy dopływamy do brzegu wyspy i rozpoczynamy zabawę.
Pierwszy widok jest oszałamiający. Wykonanie graficzne stoi na bardzo wysokim poziomie. Zachwyca wszystko, od rozbłysków piorunów przez grę cieni, ruchy postaci, po efekty świetlne – w każdym elemencie widać ogrom pracy grafików. Jedynym minusem tego całego piękna jest potrzeba posiadania porządnego sprzętu, ale obecnie, chcąc być na czasie w świecie gier, nie można mieć słabego komputera. Filmiki wprowadzające nas w każdą z misji też cieszą oko. Oczywiście są wykonane w stylu wiadomości telewizyjnych, aby udramatyzować i urealnić przedstawioną historię.
Ponieważ na wyspie jest noc, naturalną czynnością jest włączenie noktowizora – jednej z najczęściej wykorzystywanych i najbardziej znanych z zabawek Sama. Usłyszymy charakterystyczny dźwięk i świat rozbłyśnie zielenią. Przyzwyczajcie się do tego widoku, bo przez większość czasu będzie nam pomagał w grze. Prócz noktowizora, możemy przełączyć się na termowizję, doskonale znaną z dwóch poprzednich części, ale także na nowy widok, który pozwoli nam dostrzec pola elektromagnetyczne emitowane przez urządzenia, których działanie możemy zakłócić (w czwartej części gry dodana zostanie możliwość oglądania świata niczym w Matrixie). Teraz, aby wyłączyć światło, kamerę czy komputer będziemy mogli posłużyć się pistoletem 5-7 OCP w nowy sposób. Te trzy litery oznaczają zamontowane na starym, dobrze wszystkim znanym pistolecie 5-7, urządzenie umożliwiające bezinwazyjne zakłócenie pracy powyższych urządzeń.



Arsenał Sama nie jest bardzo rozbudowany, jeśli chodzi o „sztuki” broni. Prócz wymienionego pistoletu jest SC-20K, karabin, który nie raz uratuje Fishera z opałów. Posiada on 4 różne nasadki (zmieniane przez wciśnięcie klawisza ALT). Pierwsza z nich pomaga w stabilizacji broni, a co za tym idzie bardziej precyzyjnym strzelaniu. Kolejna to wyrzutnia nasadkowa, która umożliwia strzelanie czteroma rodzajami pocisków-urządzeń: kamerą samoprzylepną, granatami dymnymi, gumowymi kulami, a także taserami samoprzylepnymi. Ten ostatni wynalazek po trafieniu w cel wyzwala bardzo silny ładunek elektryczny. Możemy wykorzystać go np. do unieszkodliwienia przeciwnika stojącego w kałuży. Dalej mamy nasadkę snajperską i strzelbę nasadkową, która nie jest cichym narzędziem, ale za to bardzo skutecznym w bliskich starciach. Możliwości SC-20K jak widać są ogromne. W CHAOS THEORY Sam otrzymał w końcu nóż. Jako super wyszkolony agent wywiadu musiał na niego czekać aż do trzeciej odsłony swoich zapierających dech w piersiach przygód, choć ludzkość używa go od niepamiętnych czasów. Lepiej późno niż wcale. Przyda się on w usuwaniu wrogów, a także do otwierania zamków (puszkę pożywnej mielonki też da się otworzyć). Teraz podkradając się do strażnika Sam przybierze pozę wskazującą na gotowość do ataku, a my zdecydujemy, naciskając odpowiedni przycisk myszki, czy wybieramy rozwiązanie ostateczne czy ogłuszenie (od razu lub po wcześniejszym przesłuchaniu). Uzupełnieniem arsenału są granaty (dymne, odłamkowe, błyskowe) oraz miny naścienne.
Kilka oddzielnych słów należy poświecić czemuś, co nazywa się EEV – Electronically Enhanced Vision, a po naszemu Elektronicznie Wzmocniony Obraz. Urządzenie to pozwala skanować teren w poszukiwaniu przedmiotów, na które możemy podziałać. Informuje nas, które z nich mogą być zakłócone przy pomocy OCP, wykorzystane zdalnie czy pokazuje miejsca, gdzie możemy złamać zabezpieczenia. W EEV znajduje się również mikrofon laserowy, który pozwoli nam podsłuchać rozmowy nawet bardzo oddalonych postaci.
Interakcja z otoczeniem w najnowszym SPLINTER CELL’u jest bardzo rozbudowana. Jeżeli znajdziemy się w punkcie, na który możemy zadziałać, pojawi się okienko interakcji. Tyczy się to także przeciwników i postaci neutralnych. Możliwości są ogromne i praktycznie w każdym miejscu, w którym wydaje nam się, że możemy zadziałać takie przewidywania są prawdziwe. Nie zabraknie także mini-gierek w stylu zabawy wytrychami czy łamania zabezpieczeń i włamywania się do komputerów. Bardzo przydatne przy otwieraniu zamków są informacje uzyskane od strażników. Sam podczas spotkania oko w oko jest wybitnie przekonujący i potrafi skutecznie wyciągać kody do zamków elektronicznych oraz oczywiście wiele innych ciekawych informacji.
Jeżeli mowa o interakcji z otoczeniem nie można nie wspomnieć, jak skutki naszych działań wpływają na zachowanie przeciwników. Reagują na każda zmianę znanego im stanu rzeczy. Kiedy wyłączymy światło na pewno to zauważą i ostrożnie sprawdzą. Także hałasy powodują zaniepokojenie przeciwnika. Zauważenie Sama, to już pewne starcie. Tak jak w poprzednich częściach pomocny w orientacji będzie miernik światła i dźwięku. Fisher ma na sobie masę czujników, które odpowiadają za wskazania o widoczności czy słyszalności jego działań. Wskaźnik dźwięku ma zaznaczony punkt, który odpowiada za poziom hałasu generowanego przez otoczenie. Jeżeli wskaźnik oscyluje poniżej wszystko jest ok, ale gdy przekroczy zaznaczony poziom musimy zacząć uważać. Podobnie jest ze światłem, najlepiej poruszać się po całkowicie zaciemnionych miejscach. Gwarantuje to wyeliminowanie zagrożenia, jakim jest zauważenie przez wrogów.



Oprawa dźwiękowa poziomem nie ustępuje w niczym grafice i nie musimy po kilku chwilach wyłączać głośników. W grach tego typu udźwiękowienie jest bardzo ważne, bo pozwala bez problemu określić skąd dochodzą dźwieki. Standardem jest już, że każda powierzchnia, po której stąpamy wydaje charakterystyczny sobie odgłos. Wystrzały, wybuchy, wszystko brzmi bardzo realistycznie. Za muzykę odpowiedzialny jest Amon Tobina, którego biografia zamieszczona została w dodatkach do gry, i wykonał on kawał dobrej roboty. Utwory pasują do klimatu i dopasowują się do sytuacji panującej na ekranie monitora. Kiedy spokojnie eksplorujemy teren muzyka zwalnia i pozwala nam poczuć szpiegowski klimat. Jeśli zaczyna się robić gorąco motyw przyspiesza i sprawia, że serce bije nam szybciej. Po ukończeniu gry, ścieżka dźwiękowa będzie możliwa do odsłuchania z poziomu menu. Nie sposób pominąć faktu, że mamy możliwość całkowitego spolszczenia gry. W pudełku znajdziemy drugą płytę DVD (tak, gra jest dostępna tylko na tym nośniku), która zwiera najnowszy patch i spolszczenie. Po tej operacji od napisów po kwestie mówione będą w naszym ojczystym języku. Te ostatnie możemy w opcjach zmienić na oryginalne i pozostaną jedynie polskie napisy. Główną rolę otrzymał Mirosław Baka, który zasługuje na słowa pochwały, bo jako zawodowy aktor, wykonał swoja robotę bardzo profesjonalnie i jego głos pasuje do Sama Fishera. Inni aktorzy też dobrze odgrywają swoje role, choć mogli bardziej się wczuć. Cenega nie słynie z dobrej jakości lokalizacji gier (czyżby, dlatego dostępne są dwie wersje językowe?), ale CHAOS THEORY wypada dobrze i nie musimy grać w wersję oryginalną
Sam Fisher nie byłby sobą bez całej gamy ruchów, jakie może wykonać. Jest ich ponad dwadzieścia i wymyślanie nowych sprawia autorom zrozumiałe problemy. W tej części otrzymamy możliwość skręcenia karku ze zwisu oraz cały pakiet dobrze znanych nam trików. Wszelkie akrobacje wykonywane przez Sama wyglądają bardzo efektownie, ale próbowanie tego w domu dobrze się pewnie nie skończy.



Nie można pominąć bardzo ważnego elementu, jakim jest opcja gry wieloosobowej. Mamy dostępne dwa tryby – współpracy (tak, będziemy mogli wraz z kolega przechodzić misje) i rywalizacji. W pierwszym, dwóch agentów będzie sobie pomagać w wykonaniu zadania. Ponieważ działać będziemy w drużynie, nie zabraknie dodatkowych ruchów takich jak drabinka, długi skok czy stanie na plecach partnera. Drugi tryb polega na rywalizacji dwóch dwuosobowych zespołów – szpiegów Shadownet i najemników. W ramach rywalizacji można rozegrać tryb fabularny, polowania na dyski i deathmatchu. W trybie fabularnym każdy etap gry stanowić będzie mała przygodę, w polowaniu naszym celem staną się dyski z danymi, a ostatni jest alternatywnym trybem zabawy i polega na zwyczajnej eliminacji przeciwników. Możemy grać przez Internet i po sieci lokalnej.
Wiele osób czekało na ten produkt i przez wielu umieszczany jest na liście pretendentów do miana tytułu roku. Jednak moim zdaniem jest to tylko kolejna dobrze wykonana gra, ale nie zasługująca na miano wybitnie wyjątkowej. To już trzecia część i temat wydaje się mocno wyeksploatowany i można traktować CHAOS THEORY jako rozszerzenie. W takich tytułach bardzo ważny jest realizm, ale momentami tylko malował się na mojej twarzy uśmiech, widząc, jak Sam przesłuchuje jakiegoś strażnika w pobliżu innego, będąc jedynie ukrytym w cieniu. Chyba, że większość wrogów ma problemy ze słuchem, bo wątpię, żeby skupiony strażnik nie usłyszał rozmowy toczącej się dwa metry dalej, zwłaszcza, kiedy w około jest cicho. Oczywiście upraszcza to grę i pozwala się dobrze bawić, a nie wnerwiać, co kilka chwil, ale z realizmem nie ma zbyt wiele wspólnego. Na plus należy zaliczyć zmianę systemu alarmów. Jeżeli ciało strażnika nie zostanie zauważone przez jeszcze działającego kolegę, alarmu nie będzie. Momentami nie musimy się nawet martwić o ukrywanie nieprzytomnych tudzież martwych wrogów. Każdy, kto się spotkał z poprzednimi częściami przygód Sama Fishera narzekał na niezbyt długą zabawę. Trzecia odsłona SPLINTER CELL’a również nie wnosi w tej sprawie ogromnych zmian. Co prawda misje są bardzo rozbudowane i przejście jednej może nam zająć lekko ponad 2 godziny, ale w ostatecznym rozrachunku całość zajmie nam ok. 5 dni niezbyt intensywnej gry (oczywiście mowa tu o trybie solo). Dobrze, że jest ciekawy multiplayer, który niewątpliwie przedłuży żywotność tytułu, ale czy na długo?
CHAOS THEORY jest tytułem dobrym i godnym polecenia, jednak nie jest już tak odkrywczy, jak pierwsza część. Dalej bawi i potrafi mocno wciągnąć, bo rozwój fabuły w tej odsłonie jest najlepiej poprowadzony z całej trylogii. Jest to tytuł, do którego praktycznie nie sposób się przyczepić, ale także brakuje w nim czegoś, co by mogło sprawić, że stanie on się wyjątkowy. Pieniądze warto zainwestować, ale czwarta część w moich oczach będzie już przegięciem i typowym wyciąganiem kasy od graczy.


1,8GHz, 512MB RAM, Radeon 9550 128MB
Dobra produkcja, ale grą roku nie będzie.
Recenzja - Tom Clancy`s Splinter Cell: Chaos Theory
SS-NG #32 Czerwiec 2005
70