Legend of Zelda: Twilight Princess
Fanboje LoZ w Polsce, łapy w górę! Oto i nadchodzi najnowsza odsłona LoZ, z (dość pedałkowatym tym razem IMO) Linkiem w roli głównej, jak zawsze ;) . Trailer z E3 2004 mnie po prostu zmiażdżył, a to, co zobaczyłem teraz nie dało się opisać. Dość powiedzieć, że dostałem Poszóstnego Orgazmu z Trzęsiączką Wzdłużną ( (C) Xtense 1988-2005), przemieszanego z wykrzyknieniami w stylu "OMFG", "argh!", "O.J.P.!" etc. etc.
Mmm...
Ale do rzeczy - jest wiele powodów, dla których mogłem dostać POZTW. Raz, że jestem okrutnym fanboy'em LoZ, dwa, że naprawdę jest na co patrzeć. Do świata Hyrule wracają... konie. Tak - konie. Link stał się pasterzem. Na ekranie widziałem przecudowną, bardzo realistyczną grafikę (mamo, kup mi GameCube!), przedstawiającą Linka zaganiającego kozy do obory.
Mmmmmm...
Z fabuły nie wymienię nic, aby nie popsuć wam zaskoczenia. Dość powiedzieć, że Link posiada konia, którego może sam nazwać. I ten koń śmiga aż miło - jak za dobrych czasów Ocarina of Time. Do tego nie jest to już tylko maszyna do śmigania, ale wymóg. Cała gra będzie wymagała korzystania z naszego końskiego przyjaciela - czy to po prostu w jeździe konno, czy w pościgach. Tak - pościgach.
MMM!
Do tego strzelanie z końskiego grzbietu... Mmm... Twilight Princess to oczywiście nie tylko śmiganie na koniu, ale również esencja zeldowatości - etapy i zagadki. Standardowo będzie kilka lochów, które trzeba zwiedzić, aby dostać nowy sprzęt, zarżnąć bossa itp. Z tego, co zdążyłem zauważyć, nie będzie to już takie proste.
NNGGHHRR!!
Z czystym sumieniem stwierdzam, że będzie to najlepsza Zelda, która do tej pory wyszła (na GameCube ;) ). Polecam już teraz, bo jeśli coś się zmieni, to tylko na lepsze.
Michał "Xtense" Stopa