Kieszonkowiec - Kieszonkowiec - recenzje
SS-NG #32 Czerwiec 2005
71






Krzysztof "Voo" Wszłek
    Posiadacze NDS cieszą się bo dobiega końca okres posuchy jaki tradycyjnie nastąpił po premierze nowego sprzętu. Zanim dorwę któryś z zapowiadanych na lato przebojów recenzuję najlepszy z tytułów startowych. Tymczasem Nokia przypomniała sobie, że produkuje konsolkę do gier i ruszyła z ostrzejszą promocją N-Gage. Reklamy "gamer's phone" pojawiły się w necie i w MTV. Sprzęcik wciąż dostaje średnio jeden tytuł miesięcznie ale za to jakie to tytuły! W tym numerze najnowszy z nich - kolejna odsłona przygód Sama Fishera.
  SUPER MARIO 64 DS (NDS)



Jak do tej pory to najlepiej sprzedająca się gra na DSa na całym świecie (ponad 700 tyś. egz. w samej Japonii) i zarazem chyba najlepsza z tych, które dostępne były na starcie konsolki. Nintendo postawiło w tym przypadku na sprawdzony produkt - 9 lat temu oryginalny Super Mario 64 świecił triumfy na stacjonarnym N64. Wersja na DS nie jest oczywiście zwykłym remakiem. Raz, że znaleziono zastosowanie dla ekranu dotykowego, dwa że wpakowano do gry mnóstwo nowych elementów, dzięki którym przygody hydraulika i spółki będą interesujące nawet dla dinozaurów mających na koncie zaliczoną wersję na N64.



Tym razem zaczynamy kierując nie Mario (jak było w 1996) a jaszczurkopodobnym Yoshim. Sympatyczna gadzina ma za zadanie uwolnić Mario, Luigiego, Wario oraz księżniczkę Peach, porwanych i uwięzionych w innych światach. Przejścia do nich znajdują się w obrazach wiszących na ścianach zamku księżniczki. Tak właśnie zaczyna się ten wesoły platformer, wymagający zręczności i spostrzegawczości a także niemałej cierpliwości. Yoshi, a z czasem kolejni bohaterowie wędrują po zamku i przenoszą się do kolejnych światów. Te zaś są niezwykle pomysłowe i różnorodne. Lodowa góra, jezioro z kanałami prowadzącymi do olbrzymich jaskiń, unoszące się w przestworzach wyspy, stary dom pełen duchów, jakieś podziemne labirynty, plujące lawą wulkany i wiele innych. W każdym z nich bohaterów czeka bieganie, skakanie, pływanie, przechodzenie po wąskich kładkach, przebieganie po rozpadających się mostkach, ślizganie, jeżdżenie windami, wystrzeliwanie się z dział, wspinanie, latanie no i walka z bossami. Wszystko po to by zdobyć kilka gwiazdek ukrytych w każdym ze światów. W sumie gwiazdek jest w grze 150. Większość z nich można zdobyć kierując dowolną z postaci, cześć jednak wymaga wykorzystania specyficznych umiejętności bohaterów. Yoshi może m.in. połykać i wypluwać ogień i w ten sposób topić lód, Mario skacze wysoko odbijając się od ścian, Luigi potrafi być niewidzialny a Wario to kawał odpornego byka w sam raz do rozwiązań siłowych. Droga do zdobycia gwiazdek czasem jest oczywista, czasem zaś trzeba kombinować niczym w klasycznej przygodówce. Czasem zdobycie gwiazdki to 5 minut gry, czasem dwa wieczory nerwów i kolejnych prób. Fabuła (o ile można w ogóle mówić o takiej) nie jest liniowa. Biegamy dowolnym z odblokowanych bohaterów po dowolnym z odblokowanych światów, szwędamy się tu i tam w poszukiwaniu kolejnych gwiazdek i sekretów. Ile to może zając komuś kto nie zna gry z N64? Myślę, że jakieś 40-50 godzin. Szkoda, że ekran dotykowy wykorzystany jest w minimalnym stopniu - wyświetla mapę obszaru po którym biegamy. Owszem, można kierować bohaterem za pomocą stylusa ale poczciwy krzyżak spisuje się lepiej. Czasem tylko brakuje nam precyzji ruchu jaką daje gałka analogowa, zwłaszcza gdy nasz bohater musi pokonać wąską kładkę. Da się z tym jednak żyć.



Niesamowitego wprost kopa daje grze kilkadziesiąt minigier, które odblokowujemy w trakcie zasadniczej rozgrywki. Minigierki na szczęście wykorzystują już w pełni ekran dotykowy. A to stukamy stylusem w ekranik podbijając spadające z góry małe Mariany, a to szorujemy przyspieszając toczenie się śniegowej kuli, a to wskazujemy pod którym z trzech kubków ukryty jest Yoshi a to rysujemy bohaterowi drogę lub rozpoznajemy jego twarz wśród setek innych. Opisać to wszystko można trzema słowami: ubaw po pachy! Wciąga nawet ludzi na co dzień nie grających co przetestowałem na członkach rodziny.



Super Mario 64 DS to najbardziej opłacalny zakup dla każdego posiadacza NDS. Tytuł, w który w zasadzie można grać bez końca. Nie ma dychy tylko dlatego, że to jednak odgrzany, choć na nowo przyprawiony, kotlecik. Poza tym po prostu BOMBA!

OCENA 9/10
  SPLINTER CELL CHAOS THEORY (N-GAGE)



Sam gościł na fińskiej konsolce już dwukrotnie, były to jednak dość prymitywne gry z grafiką 2D. Trzecia część serii zaskoczyła oprawą graficzną dzięki której SC: CHT natychmiast po premierze zdobył opinię "najlepszej gry na N-Gage". Cóż, postanowiłem samemu sprawdzić jak sprawy się mają.



Gra w wersji na N-Gage rządzi się dokładnie tymi samymi zasadami co tytuły z Samem na platformy stacjonarne. Przygodę rozpoczynamy od misji treningowej, w której poznajemy pełen wachlarz ruchów dostępnych dla bohatera oraz uczymy się posługiwać jego wyposażeniem. Czego tu nie ma - noktowizor, termowizor, lornetka, kilka rodzajów granatów, ładunki uszkadzające urządzenia elektryczne, ładunki paraliżujące, apteczka, wytrych, minikamery. Do tego oczywiście pistolet z tłumikiem i karabinek częściej wykorzystywany do wystrzeliwania specjalnych ładunków niż zabijania. W końcu pewniejsze i mniej hałaśliwe jest skręcenie karku o ile w ogóle musimy eliminować przeciwnika. Można przecież przekraść się za plecami strażników lub nad ich głowami korzystając z półmroku i wszelkich sprzętów, skrzyń i rur obecnych w pomieszczeniu. Zazwyczaj chodzi o odnalezienie jakiś tajnych dokumentów, włamanie się do sejfu, wyciagnięcie wiadomości z komputera, przesłuchanie kogoś. Czasem misje mają ograniczenie czasowe, co dodatkowo podnosi poziom adrenaliny. Po zaliczeniu misji możemy obejrzeć jej powtórkę (gracze korzystający z Areny mogą nawet wymieniać się nimi). Gra wygląda świetnie i jak zwykle screeny nie oddają tego nawet w części. Gameloft spisał się jeszcze lepiej niż w przypadku GR JUNGLE STORM. Na równie wysokim poziomie co grafika stoi udźwiękowienie. Odgłosy kroków, skrzypienie drzwi, szelest podnoszonych przedmiotów, gadki zdenerwowanych strażników - miód! Polecam ściszyć do zera muzykę i grać w słuchawkach. Naprawdę można wczuć się w klimat i kompletnie zapomnieć, że to tylko gra na przenośną platformę.



Niestety ogólne wrażenie psuje wołająca o pomstę do nieba AI przeciwników. Jeżeli Sam skrada się powoli i pozostaje w cieniu to może minąć strażnika dosłownie o centymetry a i tak nie zostanie zauważony. Jeśli strażnik stoi obok skrzypiących drzwi to zareaguje dopiero na widok Sama, skrzypienie nie zwróci jego uwagi. Ciało leżące na środku pokoju wywoła alarm, ale "ukryte" w tym samym pokoju tyle, że w ciemnym kącie już nikogo nie zainteresuje. Pomimo tego gra jest trudna i wymagająca kombinowania, ale o to w końcu w składankach chodzi. Nie mamy możliwości sejwowania w dowolnym memencie, przez co niektóre fragmenty zdarzało mi się zaliczać po kilka razy. Niestety twórcy nie pomyśleli o możliwości przerwania rozmów Sama z dowództwem. Czasem można osiwieć gdy po załadowaniu gry widzi się jakąś rozmowę po raz dziesiąty. Właśnie – „widzi” a nie „słyszy”. Wszystkie dialogi to niestety tylko tekst na ekranie.



Sterowanie jest na szczęście wygodne i przemyślane. Klawisz kierunkowy tradycyjnie odpowiada za poruszanie bohaterem, klawisze po prawej stronie ekranu za skok, kucanie, strzelanie, uruchomienie noktowizora i innych gadżetów. Jeżeli Sam znajduje się obok obiektu który można w jakiś sposób wykorzystać lub użyć, wówczas w rogu ekranu pojawia się menu zawierające kilka opcji. Przytrzymując jeden z klawiszy wybieramy właściwy rodzaj akcji za pomocą klawisza kierunkowego. Wygodne i praktyczne.

Nie wiem czy CHAOS THEORY jest najlepszą grą na N-Gage ale na pewno najbardziej "dorosłą" i najbardziej zbliżoną klimatem do tego co oferują zaawansowane gry na platformach stacjonarnych. Muszę jednak zachować obiektywizm i odebrać punkty za beznadziejną AI. Pomimo tego, jeśli masz N-Gage to znaczy, że musisz zagrać w SC: CHT.

OCENA 8,5/10
Kieszonkowiec - Kieszonkowiec - recenzje
SS-NG #32 Czerwiec 2005
71